1 września 2020 przeniosłam swoją praktykę psychoterapeutyczną do Warszawy. Od marca 2021 przyjmuję osobiście, ale nadal pracuję wirtualnie (Zoom, Whatsapp, Messenger) - w obu językach; polskim i angielskim. Aby zamowic wizytę przez email: yaga@yaga.ca telefonicznie: 48 516 977 741 oraz 48 517 344 878Po dwóch latach w "Znanylekarz.com" kończę inwestycję w przedstawienie się poszukującym psychoterapeuty w Polsce. Widzę że moja obecność została dostatecznie zaznaczona.
Powoli zaczynam organizować swoje życie w Polsce od gabinetu po fundację i jej cztery cele: uczenie, tworzenie, publikowanie i pomoc szukającym drogi.
Poniżej opinie ze znanylekarz.com i parę stron wprowadzenia w historię mojej pracy.
Poniedziałek, 23 listopada 2020 r. Pracuje nad seminarium, do którego chce cię zachęcić, bowiem da ci solidne podstawy do rozumienia różnicy pomiędzy światem emocji a światem uczuć. Na czym opiera się wartość tej wiedzy i jak jej będziesz mógł używać? Moje przekonanie o ogromnej użyteczności tego zróżnicowania: czym są emocje a czym uczucia, jest poparte doświadczeniami zmian w zarzadzaniu własnym światem wewnętrznym przy nowo zyskanej kompetencji, u tych, którzy ją poznali. Poczucie stabilności mentalnej, tak niezbedne w budowaniu sobie życia, jest mało prawdopodobne bez znajomości różnicy pomiędzy emocjami a uczuciami, bowiem jak poczuć stabilność, jeśli podstawy są nieugruntowane? A przecież każdy chce być panem własnego świata wewnętrznego, bo stąd, w dużej mierze, zaczynasz być panem swojego losu. Czym jest autentyczne ja, a czym jest „oprogramowanie”, opisałam szczegółowo w książce: Consciousness Spirit Soul... and the Ego: Intimate relationships from the view of two Is’ Authentic Identity and the Ego. Mimo że wielu czytelników opowiedziało mi o doświadczeniach zmian, jakie pod wpływem wyczytanej tam mądrości poczynili, to nadal mi czegoś brakowało do gruntownej użyteczności mojej wiedzy. Brakowało dokładnie tego, co chcę ci w moim seminarium przekazać – zupełnie pomijanych przez psychologię podstaw, jak budowanie domu bez fundacji. Bez nich jasność jak żyć i jak się rozwijać, pozostawała filozofią i być może mądrymi i ciekawymi ideami, ale nie systemem instrukcji pomocniczych.Trochę jak zebrane do jednego worka części maszyny bez obrazka, co składamy.Obrazek, narysowany tu przeze mnie, mam nadzieję klarownie, przyniesie ci nie tylko jasność różnic pomiędzy emocjami a uczuciami, ale również jak będziesz mógł tę jasność wykorzystać do przyszłego rozwoju osobistego. Rozróżnienie, intuicyjnie wydaje się być oczywiste, bowiem jest podstawą wiedzy o naszej relacji z innymi ludźmi i resztą świata, a jednak mieszanie emocji z uczuciami, szczególnie w zawodowej literaturze psychologicznej jest nagminne. Na głębszym rozumieniu, czym jest uczucie a czym emocja, opiera się samowiedza i umiejętności zarzadzania swoim życiem wewnętrznym. Jak jednak nabrać kompetencji i poczuć mentalną stabilność, jeśli podstawy są nieugruntowane? A przecież każdy chce być panem własnego świata wewnętrznego, stąd, w dużej mierze, panem swojego losu. Jest to również wiedza, którą posłużysz się, aby poukładać wpływy emocji i uczuć na zamierzone i niezamierzone rezultaty we wszystkich związkach i relacjach, jakie współtworzysz z ludźmi. Pokażę ci wiele istotnych różnic pomiędzy emocjami a uczuciami, które, mimo że w pewnej części są dla nas oczywiste, to jednak nie ma dotychczas podobnej jasności na ten temat w naukach psychologiczno-społecznych. Kiedy poznasz źródło każdego z nich i nauczysz się je odróżniać, rozumieć, co one manifestują, nabierzesz wprawy w podejmowaniu decyzji i zaczniesz czuć się bardziej kompetentny na stanowisku szefa swojego życia.Bez wiedzy, co reprezentują emocje a co uczucia, czym się różnią i jakie jest zadanie jednych a jakie drugich w twoich doświadczeniach, nie łatwo jest nabrać poczucia jasności, pewności i spokoju w podejmowaniu życiowych decyzji. Moje nadal rozwijające się rozumienie różnicy pomiędzy emocjami a uczuciami wzięło się z pytań, przemyśleń i wynikających z nich doświadczeń. Dzisiejszy stan wiedzy naukowej, opartej głownie na obserwacji świata fizycznego, nie daje odpowiedzi na wiele pytań reprezentujących nasz świat duchowy, czy uczuciowy. Wyniki uzyskiwane poprzez akceptowane od lat i oczywiste tematy badań akademickich i naukowych, nie wnoszą nic w rozwój wiedzy o subtelnych różnicach pomiędzy emocjami a uczuciami. Pomimo, że potrzeba takiej wiedzy jest powszechna, to wsparcie na drodze rozwoju badan nad jaźnią, duchowością, czy uczuciami, które przyniosłyby poważny wkład w rozwój świadomości człowieka, jest znikome. Nasz świat wewnętrzny, pozostawiony religii, lub samym sobie, jest naszą prywatną sprawą dopóki nam się cos w głowie nie popsuje. Wówczas nauka w nas inwestuje, z tym, że już za późno na klarowanie wiedzy o przyczynach i energia idzie w skutki, czyli w objawy. Stąd przeważająca cześć funduszy idzie w farmakologię i medycynę, które zdrowiem się przecież nie zajmują. Służba zdrowia jest skupiona na chorych, a to, czemu się przyglądamy będzie się uwyraźniać, przybliżać, powiększać. No, ale to już inny temat. Tematy naszego świata wewnętrznego, posortowanie refleksji nad ludzkimi doświadczeniami, maja szansę być głównym nurtem w przyszłości, jeśli się nad nim skupimy. Bowiem to tam zaczyna i kończy się nasze zdrowie w każdym jego aspekcie. Obecne i nadchodzące jeszcze większe zmiany w stosunkach międzyludzkich staną się, miejmy nadzieje, przyczyną do autentycznej troski o siebie, która zaczyna się od rozjaśniania umysłu. Ogromnie ważne jest dziś, aby inwestować w klarowność naszej wiedzy o sobie, by tworzyć doświadczenia, które dodają nam energii i przynoszą radość z życia. A nie jedynie wówczas, kiedy cierpimy, bo nasza wiedza o sobie jest pogmatwana i tworzymy doświadczenia bolesne dla nas i dla naszych bliskich.
Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 r.
Po długiej podróży z Kostaryki z czterema przesiadkami, dwiema z zatrzymaniem się na kilkanaście godzin w hotelu, przyleciałam do Warszawy z lekkim sercem i zmęczonym ciałem. Moja córka i zięć zakwaterowali mnie w swoim niezamieszkanym mieszkaniu w samym sercu Warszawy, pod tym samym adresem, co biuro Prezydenta Miasta, wiele zamieszania, kiedy podaję swój adres urzędnikom rządowym „… nie, to nie może tam być, to budynek rządowy!”. Cóż, to ten sam adres, ale inny budynek; ludzie się często spierają z faktami. Nie żyłam w Polsce od 28-u lat i odejmując 5 lat, kiedy przyjechałem tu na studia w latach 80-tych, to tak naprawdę minęło 40 lat odkąd czułam się w Polsce u siebie w domu. Dziś ten kraj jest dla mnie tak obcy jak Zimbabwe. Dodatkową trudnością jest to, że wyglądam i mówię po polsku jakbym żyła tu zawsze. Ludzie w biurach, do których załatwiam sprawy związane z powrotem na stałe, rzucają mi skróty i używają żargonu urzędowego, z pewnością znanego wszystkim mieszkańcom mówiącym po polsku, ale dla mnie to jak język Ndebele. Typowe w kulturze polskiej i pożyteczne w wielu wypadkach założenia z góry i szybkie domyślanie się, komu i o co chodzi, są również powodem do szufladkowania i pomyłek perspektywicznych. Tworzą one ograniczenia horyzontalne, przy jednak niezwykłych możliwościach głębi dusz. Oznacza to, że widoczny potencjał duchowy, który bez większego wysiłku da się zgłębić w godzinę rozmowy z nowo poznaną osobą, u wielu w następnej godzinie widzę brak otwarcia na nowe, ciekawości świata wewnętrznego, i w dużym stopniu wokół nich. Być może nie jest to kulturowe, ale ogólnoludzkie, to jednak w innych kulturach, jakie znam, nie ma parcia do założeń, szybkiego tworzenia związanych z nimi silnych pozycji emocjonalnych, i do obstawania przy błędnych opiniach na temat innych osób. Wewnętrzny świat nie ma granic jak w głębi tak i na powierzchni, i już nie polskie, ale ogólnoludzkie jest rozpływanie się horyzontalnie w poszukiwaniu prawd lokalnych, podczas kiedy prawdy ponad kulturowe i ponadczasowe, tak niezbędne w rozumieniu życia, pozostają nietknięte. Często uważane niepotrzebnym zaprzątaniem głowy tematami niemożliwymi do zrozumienia. Jak widzę mój powrót do Polski ma sens, jeśli tworzy we mnie zapal by siać ziarna powszechnego zainteresowania rozumieniem życia, opartym na jaźni bytu ponadczasowego i mądrości podkulturowej, którymi nie tylko wybrani będą się karmić przez wiele pokoleń.
Poniżej, dla wzmocnienia potrzeby głębi na co dzień, moja dawna, sprzed 40 lat,
i niedawna, z ostatnich dni, twórczość rymowana,
oraz sztuka dla dzieci i młodzieży. Jako że moje wiersze nie były publikowane czyli nie mają copyright wiec dostep do nich jest na żądanie prze email: 100@yaga.ca
Kiedyś
Dobre kiedyś były wiersze Książki były też ciekaweHoryzonty jakby szersze Chłop na siano kosił trawę
Jak robiłeś coś to po cośNie tak z nudów czy kazaliPraca niosła w sobie wartość Ludzie plony z niej zbierali
Jak wysiłek w coś włożyłeśBez domysłów i tłumaczeńŚlad na ziemi, że tu żyłeśChoćby krzyżem się zaznaczył
Teraz, kiedy na papierze Da się wiele wygumkowaćNawet w samym gdzieś eterzeMożna życie zlikwidować
A do tego brak jasności Gdzie jest plan i jaki zamiarStąd dość często bezsens gościW tych codziennych poczynaniach
Zatem dam wam wiary trochę I zwątpienia głos przyciszęMamy życie za darmochęRóbmy dobrze, po to pisze.
Tak naprawdę
Część życia przeszła mi na planachCzęść na refleksjach i naukach Mimo że przyszłość nie jest danaBo któż się zna na takich sztukach
To jednak u mnie jest inaczejDla mnie ten świat jest zrozumiałyAlbo czytelny może raczejChociaż ten druk jest jakiś mały
Da się przeczytać… i zapomniećWolność wpisaną w mojej jaźniBo dla tych, którzy myślą o mnie Jak i w miłości tak w przyjaźni
Potrzeba wiary w przeznaczenie Związków, przy których się trzymająA ja wysyłam im spojrzeniemPokwitowania, że coś dają.
A przecież nic, gdy patrzę w sednoNa koncie bytu nie przybyło Bo duszy to jest wszystko jednoChociaż naprawdę było miło…
To jednak u mnie jest inaczejDla mnie ten świat jest zrozumiałyAlbo czytelny może raczejChociaż ten druk jest jakiś mały
Da się przeczytać… i zapomniećWolność wpisaną w mojej jaźniBo dla tych, którzy myślą o mnie Jak i w miłości tak w przyjaźni
Potrzeba wiary w przeznaczenie Związków, przy których się trzymająA ja wysyłam im spojrzeniemPokwitowania, że coś dają.
A przecież nic, gdy patrzę w sednoNa koncie bytu nie przybyło Bo duszy to jest wszystko jednoChociaż naprawdę było miło…
Teraz takich wierszy się nie pisze, mi mowią, takich wierszy nikt nie publikuje...
oj pisze się pisze, bo inaczej by było szkoda i jak widac się publikuje, chociaż innym sposobem,
dla mnie jest to bez rożnicy,
oby byli czytelnicy.
Wiersze
by Yaga Bialski
1. Wiedza i Wiara
Raz wiedza i wiara siedziały przy stoleWiara poszła drogą wiedza poszła w pole
Jak wiara tak wiedza przeszły kawał świataWiara była szybka z wiedzą szło to lata
Wiara miała łatwo, droga wydeptanaW polu Wiedzy trudno, nie jest zbyt czytana
Wiedza była zmienna czekała na nowszeWiara przekonana że będzie na zawsze
Wiedza się zgodziła polegać na ludziachWiara się uparła że Bóg ma mieć udział
Przestrzeń się rozpędza czas się nam nie cofaWiara się starzeje a wiedza jak nowa
Lata przeminęły i dziś się spotkałyUsiadły przy stole; jaki ten świat mały
Usiadły przy stole, spojrzały na siebieWiedza cieniuteńka, wiara jak o chlebie
Wiedza chce się martwic, że ciągle jest małaWiara chce się wstydzić, że wiedzieć nie chciała
Jak tu się połączyć, aby nabrać mocySiedziały, myślały od rana do nocy
Spać się im nie chciało, bo i jak tu zasnąć Kiedy z ich powodu wszystko może zgasnąć
Tak siedzą i myślą, może bardziej wiedzaWiara dobrej myśli, a… jakoś to będzie
Nagle jakby z nieba przyszło im do głowyO ich polaczeniu nie ma przecież mowy
Moja swoją drogę, maja swoje poleMaja własne siły, i na świecie rolę
Napiły się wody, chlebem przełamałyJest miejsce dla obu, świat nie taki mały!
2. Teraz o ich ojcu
Raz Wiedza i Wiara, dwie córki człowiekaMiały się z nim spotkać i każda z nich zwlekaCzłowiek się zasmucił usiadł sam przy stoleChciałby ponarzekać na swą ciężką dole
Córki dwie wychował żadna mu nie służyMiał syna, ten odszedł z bogiem jak był dużyZ Wiarą się raz spotkał do Wiedzy napisałO synu człowieka w kościele raz słyszał
Wiarę miał za mądrą, Wiedze za prawdziwaSyna za dobrego... i los go wykiwałSiedzi sam przy stole patrzy na obrusikSmutno mu i gorzko, ból go w piersi dusi
Nagle spojrzał w górę dzieci przed nim stojąPatrzą mu się w oczy jakby się go bojąI Wiara i Wiedza, Syn Boski człowiekaPoczuł, że na niego każde od lat czeka
Wiec ojcu się głupio zrobiło przed nimiŻe żyje przez lata jak żebrak na ziemiZamiast się radować skarbami swych dzieciCzekał, że to jemu gwiazdka z nieba zleci
Zebrał się do kupy, z pokorą przeprosiłPosadził przy stole, jedzenia naznosiłI nakarmił Wiarę i z Wiedzą się napił Synowi miłości dolać nie przegapił
I poczuł ze w piersi jest radość jedyna I z Wiedzy i z Wiary z miłości do Syna Zrozumiał, że życie ma on przeżyć szczerze Tylko, co ma w sobie ze sobą zabierze.
Córki dwie wychował żadna mu nie służyMiał syna, ten odszedł z bogiem jak był dużyZ Wiarą się raz spotkał do Wiedzy napisałO synu człowieka w kościele raz słyszał
Wiarę miał za mądrą, Wiedze za prawdziwaSyna za dobrego... i los go wykiwałSiedzi sam przy stole patrzy na obrusikSmutno mu i gorzko, ból go w piersi dusi
Nagle spojrzał w górę dzieci przed nim stojąPatrzą mu się w oczy jakby się go bojąI Wiara i Wiedza, Syn Boski człowiekaPoczuł, że na niego każde od lat czeka
Wiec ojcu się głupio zrobiło przed nimiŻe żyje przez lata jak żebrak na ziemiZamiast się radować skarbami swych dzieciCzekał, że to jemu gwiazdka z nieba zleci
Zebrał się do kupy, z pokorą przeprosiłPosadził przy stole, jedzenia naznosiłI nakarmił Wiarę i z Wiedzą się napił Synowi miłości dolać nie przegapił
I poczuł ze w piersi jest radość jedyna I z Wiedzy i z Wiary z miłości do Syna Zrozumiał, że życie ma on przeżyć szczerze Tylko, co ma w sobie ze sobą zabierze.
Pierwsza klasa
Ktoś powiedział "jesteś klasa -Pierwsza klasa bez przesiadki!"Choć się trudno zgodzić czasemBo to tylko takie gadki
Jak się dobrze przyjrzę sobieMierząc wszystko tak na okoJaka jestem i co robięI że myślę tak głęboko
I że czuję za milionyChoć się często życiem bawięJak poeta nawiedzonyLubię się przyglądać trawie
Wiec się zgadzam, po namyśleZ pierwszą klasą - prawda szczeraZaraz wam bilety wyślęJak się Euro mi nazbiera
Jak się dobrze przyjrzę sobieMierząc wszystko tak na okoJaka jestem i co robięI że myślę tak głęboko
I że czuję za milionyChoć się często życiem bawięJak poeta nawiedzonyLubię się przyglądać trawie
Wiec się zgadzam, po namyśleZ pierwszą klasą - prawda szczeraZaraz wam bilety wyślęJak się Euro mi nazbiera
Moje zdjęcie do pierwszego dowodu osobistego
Ten w Tłumie
Twarz się Twoja przybliża Choć Ty sam gdzieś w tłumieRęką kreślisz znak krzyża Ja też już to umiem
Po ziemi się gdzieś błąkaszKtoś Cię widział kiedyśJakoweś słowa bąkaszJakbyś pewny nie był
Choć mi grzeje ogniskoOstatnią wieczerzęJeśli to ma być wszystkoTo nadal nie wierzę
I choć chwila ta może Zatrzyma się we mnieJuż Ci hołdu nie złożęBo wiem że daremnie
Po ziemi się gdzieś błąkaszKtoś Cię widział kiedyśJakoweś słowa bąkaszJakbyś pewny nie był
Choć mi grzeje ogniskoOstatnią wieczerzęJeśli to ma być wszystkoTo nadal nie wierzę
I choć chwila ta może Zatrzyma się we mnieJuż Ci hołdu nie złożęBo wiem że daremnie
Wielcy Ludzie
Wielcy Ludzie umierają w małych domachWielcy Ludzie tak do końca prawdzie wierniPodziwiani, nielubiani w grubych tomachSłużą ludziom u wrót pańskich jak odźwierni Wielkim Ludziom nikt nie ulży w wielkim losieNie znieczuli im zbolałej wielkiej duszyNawet słońce tak sprawdzone w rannej rosieFali łez topiącej serce nie osuszy Przeznaczeni służbie wiary jak żołnierzeStoją sami, niezależni, choć od ciebieMogą dostać to co każdy chętnie bierzeNie ma siły by oszukać samych siebie
Dla niepewnego
Życie się nie kończy na żadnej kobicie Ty dopiero poznasz czym jest Twoje życie
Od stu spraw na głowie i krzątania wokółBędziesz mógł odpocząć i mieć święty spokój
Spokój to nie pustka, tylko wolna wolaWiec nie patrz co chciałbyś a co dała dola
Usiądź w rannym słońcu i posłuchaj życiaKtóre w twoim sercu tak chętnym do bicia
Jest wolne, jest dobre, i chce piękno tworzyćNo i oczywiście też chce długo pożyć
Tym co jest nie warte serca nie zagracajZapal wolną wolę i do życia wracaj!
Żyj życiem jak żywy
Pan się usadowił, pani się rozsiadła“Proszę nam tu przynieść gorącego jadła”Obsługa przybiegła, uśmiecha się, kłania,“My tu podajemy tylko zimne dania”
“Jak to zimne dania? Przecież to nie zdrowo!”“My nie tylko zimne, lecz też na surowo!”Ludzie! Zwariowali! Żyją jakby w kinieNie myślą że kiedyś życie im upłynie
Popatrzą za siebie, pomyślą z skruchąLecz skruchy nie będzie bo tam jest na suchoTam jest bez języka i bez podniebieniaI nic nie smakuje jak u pana Henia
Siedzisz jak na filmie, patrzysz i rozumieszTyle ci zostało z tego kina w sumie A inny ma życie, któremu smakujeKtóremu los słodki potrawy gotuje
Ja wiem, bo tam byłam, teraz mam to w głowieCo się napatrzyłam, nikomu nie powiemNie że tajemnica i tylko na uchoNie ma o czym mówić, bo tam jest na sucho
Ni piwa ni wina, ani kropli wodyNie dadzą się napić choćby dla ochłodyWiesz ogromnie dużo, ale co ci z tegoGdy już nie podkusi cię nawet do złego
Całe życie przeszło myślisz sobie w duchuGłową nie pomyślisz bo głowa bez ruchuCzy ja tak naprawdę pożyłem ze smakiemTeraz bym się najadł nawet figi z makiem
A już życia nie ma gdzie mogłeś smakowaćMoże ci się uda jeszcze raz spróbowaćA jak ci się uda to pamiętaj jednoŻyj życiem jak żywy w tym jest życia sedno
“Jak to zimne dania? Przecież to nie zdrowo!”“My nie tylko zimne, lecz też na surowo!”Ludzie! Zwariowali! Żyją jakby w kinieNie myślą że kiedyś życie im upłynie
Popatrzą za siebie, pomyślą z skruchąLecz skruchy nie będzie bo tam jest na suchoTam jest bez języka i bez podniebieniaI nic nie smakuje jak u pana Henia
Siedzisz jak na filmie, patrzysz i rozumieszTyle ci zostało z tego kina w sumie A inny ma życie, któremu smakujeKtóremu los słodki potrawy gotuje
Ja wiem, bo tam byłam, teraz mam to w głowieCo się napatrzyłam, nikomu nie powiemNie że tajemnica i tylko na uchoNie ma o czym mówić, bo tam jest na sucho
Ni piwa ni wina, ani kropli wodyNie dadzą się napić choćby dla ochłodyWiesz ogromnie dużo, ale co ci z tegoGdy już nie podkusi cię nawet do złego
Całe życie przeszło myślisz sobie w duchuGłową nie pomyślisz bo głowa bez ruchuCzy ja tak naprawdę pożyłem ze smakiemTeraz bym się najadł nawet figi z makiem
A już życia nie ma gdzie mogłeś smakowaćMoże ci się uda jeszcze raz spróbowaćA jak ci się uda to pamiętaj jednoŻyj życiem jak żywy w tym jest życia sedno
Przyszła do mnie iguana
Przyszła do mnie iguanaI się pyta: “Co u pana?”Ja zdziwiony... “Po staremu”Co mam się spowiadać jemu
On nie puszcza, patrzy w oczy“Po staremu co to znaczy?”Po staremu, tak się mówiKiedy dobrze nie znasz ludzi
Zaraz, zaraz czy ja człowiekCzy sekrety innym powiemCzy polecę ploty tworzyćAby ciebie upokorzyć
Czy przyszedłem tutaj po toAby w ciebie rzucać błotoChociaż jestem prostym gadem Klasę ducha też posiadam
Ludzie wszystko swoja miarkąA ich miarka mało wartaDziś okazje masz nie ladaAbyś przykład wziął od gada
W każdym życie jest to samoChoć nam inną formę danoW inny sposób się wyrażaW wyobraźni u malarza
Ja zostałem iguanąZ mojej woli malowanąTe pazury i ta gębaCos na grzbiecie stoi dęba
Wszystko to mi się podobaI te bystre ślepka obaI to trzecie z tyłu czaszkiBy mnie nie porwały ptaszki
Jak mnie poznasz to zobaczyszŻe ty tyle samo znaczysz W każdej formie, w każdym bycieJest to samo czyste życie
Bez różnicy w czym się świeciCena jedna, tak jak leciTylko człowiek się pomyliłŻe jest warty Bóg wie ile
Mimo że już tyle umieTo jednego nie rozumieA najbardziej istotnegoPrzez co czyni wiele złego
Każde życie ma zadaniemiejsce, role i posłanieJeśli dziś nie pojmie tegoJutro będzie nie dla niego.
On nie puszcza, patrzy w oczy“Po staremu co to znaczy?”Po staremu, tak się mówiKiedy dobrze nie znasz ludzi
Zaraz, zaraz czy ja człowiekCzy sekrety innym powiemCzy polecę ploty tworzyćAby ciebie upokorzyć
Czy przyszedłem tutaj po toAby w ciebie rzucać błotoChociaż jestem prostym gadem Klasę ducha też posiadam
Ludzie wszystko swoja miarkąA ich miarka mało wartaDziś okazje masz nie ladaAbyś przykład wziął od gada
W każdym życie jest to samoChoć nam inną formę danoW inny sposób się wyrażaW wyobraźni u malarza
Ja zostałem iguanąZ mojej woli malowanąTe pazury i ta gębaCos na grzbiecie stoi dęba
Wszystko to mi się podobaI te bystre ślepka obaI to trzecie z tyłu czaszkiBy mnie nie porwały ptaszki
Jak mnie poznasz to zobaczyszŻe ty tyle samo znaczysz W każdej formie, w każdym bycieJest to samo czyste życie
Bez różnicy w czym się świeciCena jedna, tak jak leciTylko człowiek się pomyliłŻe jest warty Bóg wie ile
Mimo że już tyle umieTo jednego nie rozumieA najbardziej istotnegoPrzez co czyni wiele złego
Każde życie ma zadaniemiejsce, role i posłanieJeśli dziś nie pojmie tegoJutro będzie nie dla niego.
Zaproszony w gości
Przyszedł sąsiad do sąsiadkiZaproszony w gościPrzyniósł kwiaty, czekoladkiI słowa wdzięczności
Nikt go dawno nie zaprosiłLudzie są zajęciRaz się kuzyn z myślą nosił Ale się wykręcił
- Bardzo miło z pani stronyŻe o innych myśli"To dla pana są ukłonyBo inni nie przyszli"
- A to inni też mieć byliPoczuł powiew chłodny"Byli byli i się zmyliA pan pewnie głodny"
Sadza gościa pełna gracji"Cos nam przygotuje"- Nie dziękuje po kolacji"Pan pewnie żartuje"
- Pomyślałem się nie znamyNa głodno niegrzecznie"Panie Krzysiu! Jak z kwiatamiTo zjeść cos koniecznie"
Sąsiadowi bardzo miłoSąsiadka gościnnaSerce mocniej mu zabiłoMyślał ze jest inna
Myślał ze jest niedostępnaŻe jest z innej klasyMyślał, że nie będzie chętnaBy się spotkać czasem
A tu proszę, zaproszenieI to przy sobocieZawsze wyżej stoi w cenie Niż w dni po robocie
Wiele marzył w swoim życiuSpojrzał na nią czuleNa kolejnym się przychwyciłWyjdzie mu to bólem
Z kobietami nie miał łatwoCzuł się zawsze słabyRaz kolega go zagadnąłCzy ty lubisz baby?
Całym sercem, często skrycieLub po cichu, raczejByło tak przez całe życieDziś będzie inaczej
Przyszedł moment bardzo ważnyJuż się nie odroczyNigdy nie był tak odważny Jak się teraz poczuł
Pani Aniu, jeśli mogęZ myślą o niedzieliMoże byśmy wspólną drogęOd jutra zaczęli
"Nie chce wiedzieć nic o jutrzeBo dziś jest jak we śnieDni są teraz coraz krótszeNiech pan przyjdzie wcześniej”
Nikt go dawno nie zaprosiłLudzie są zajęciRaz się kuzyn z myślą nosił Ale się wykręcił
- Bardzo miło z pani stronyŻe o innych myśli"To dla pana są ukłonyBo inni nie przyszli"
- A to inni też mieć byliPoczuł powiew chłodny"Byli byli i się zmyliA pan pewnie głodny"
Sadza gościa pełna gracji"Cos nam przygotuje"- Nie dziękuje po kolacji"Pan pewnie żartuje"
- Pomyślałem się nie znamyNa głodno niegrzecznie"Panie Krzysiu! Jak z kwiatamiTo zjeść cos koniecznie"
Sąsiadowi bardzo miłoSąsiadka gościnnaSerce mocniej mu zabiłoMyślał ze jest inna
Myślał ze jest niedostępnaŻe jest z innej klasyMyślał, że nie będzie chętnaBy się spotkać czasem
A tu proszę, zaproszenieI to przy sobocieZawsze wyżej stoi w cenie Niż w dni po robocie
Wiele marzył w swoim życiuSpojrzał na nią czuleNa kolejnym się przychwyciłWyjdzie mu to bólem
Z kobietami nie miał łatwoCzuł się zawsze słabyRaz kolega go zagadnąłCzy ty lubisz baby?
Całym sercem, często skrycieLub po cichu, raczejByło tak przez całe życieDziś będzie inaczej
Przyszedł moment bardzo ważnyJuż się nie odroczyNigdy nie był tak odważny Jak się teraz poczuł
Pani Aniu, jeśli mogęZ myślą o niedzieliMoże byśmy wspólną drogęOd jutra zaczęli
"Nie chce wiedzieć nic o jutrzeBo dziś jest jak we śnieDni są teraz coraz krótszeNiech pan przyjdzie wcześniej”
Siła twórczości
Dla siły twórczości nie ma przeciwnikówNie ma klubów, kibiców i meczów w niedzieleNikt nie sprawdza w gazecie tablicy wynikówBo w twórczości ugoda jest najwyższym celem
Dla siły twórczości nie jest wszystko jednoJej zgoda ma mądrość prosto z geometriiJeśli jedna kreska ma określić sednoTo wszystkie kolejne szukają symetrii
Jest zgodna z harmonią, rytmem i naturąCo niewyrażone na wyraz chce przelać Nie zna konkurencji nie dąży być górąUwielbia kolory i piękno powielać Krytyka harmonii, symetrii i ładuZrodzona ze złości zazdrosnego egoNarobiła brzydoty, jazgotu i czaduPseudo-sztuki podobnej grom wie do czego
Jeśli ja się zmagam z twórczością, z regułyNie ma w tym intencji, aby się z nią rozstaćZazwyczaj mi idzie o drobne szczegółyA twórczość jest zawsze gotowa im sprostać
Bo taka jest prawda że twórczości siłaDaje mocy wszystkim, czyś drwal czy poetaJak sięgnę pamięcią taka zawsze byłaWierna i mądra jak dorosła kobieta.
Dla siły twórczości nie jest wszystko jednoJej zgoda ma mądrość prosto z geometriiJeśli jedna kreska ma określić sednoTo wszystkie kolejne szukają symetrii
Jest zgodna z harmonią, rytmem i naturąCo niewyrażone na wyraz chce przelać Nie zna konkurencji nie dąży być górąUwielbia kolory i piękno powielać Krytyka harmonii, symetrii i ładuZrodzona ze złości zazdrosnego egoNarobiła brzydoty, jazgotu i czaduPseudo-sztuki podobnej grom wie do czego
Jeśli ja się zmagam z twórczością, z regułyNie ma w tym intencji, aby się z nią rozstaćZazwyczaj mi idzie o drobne szczegółyA twórczość jest zawsze gotowa im sprostać
Bo taka jest prawda że twórczości siłaDaje mocy wszystkim, czyś drwal czy poetaJak sięgnę pamięcią taka zawsze byłaWierna i mądra jak dorosła kobieta.
Zając i Sowa
Idzie zając w gości do sowyZaproszenie dostał rok temuPrzez rok o tym nie było mowyA dlaczego zapytać nie mógł
Za bardzo się nie zna na sowachNie wie co u ptaków wypadaCo to sowom chodzi po głowachChociaż o nich dużo się gada
Poczeka, być może w jesieniSowa temat rzuci przelotemPoda miejsce, czas, jakie menuA przez rok nie wspomniała o tym
Często myślał w życiu ze smutkiemŻe nie umie czekać cierpliwieMoże przez to że życie ma krótkieI nie zawsze żyje szczęśliwie
Ma okazję zacząć się zmieniaćBo sowa jest mądra, jak żadnaNie można jej słów nie doceniaćA przy tym jest ostro dosadna
Bez względu, co los daje sowiePotrafi być zawsze spokojnaNie chodzą jej bzdury po głowieAlbo myśli że będzie wojna
Za to również ceniona jest tuŻe niezwykłe zmysły jej daliFruwa bez żadnego szelestuCzym się z reszta nigdy nie chwali
Więc gdy sowa zaprasza w gościNikt by nie śmiał odmówić, skąd żeWiększość przyszłaby z ciekawościBo wiadomo że będzie mądrze
Inni sami mądrzejsi niecoZnając moc, jaką niosą słowaW środku nocy nawet przylecąBy posłuchać, co mówi sowa
A zając ni mądry, ni głupiMimo że jest sowie nierównyTak jak ona się chwalić nie lubiI jak sowa jest też małomówny
Rano się na myśli przychwyciłJak widać mają trochę wspólnegoMoże po dzisiejszej wizycieStanie się jej dobrym kolega
Sowa gdy mu drzwi otworzyłaWidać wie jak przyjmować gościWizytowo ubrana byłaI pełna wyrazów wdzięczności
Zając był niezwykle zdziwionyŻe też sowie zależy na nimNawet kiedyś krakały wronyŻe ta sowa to straszna pani
Może dotyczyło to bydłaChociaż wronom się też należyBo dla niego otwarte skrzydłaSerdeczność jaką chce się przeżyć
Siedzieli gadali do ranaGdy przeszli na ty po deserzeOna siadła mu na kolana On spojrzał jej w oczy szczerze
I przyrzekli sobie w przyjaźni Aby zawsze się w życiu wspieraćBo teraz być musza odważniKiedy las zacznie o nich szmerać Gdy przeżyją blisko poł rokuGdy zobaczą trwałe uczuciaTo podejmą decyzję krokuBy tak trzymać do końca życia
Za bardzo się nie zna na sowachNie wie co u ptaków wypadaCo to sowom chodzi po głowachChociaż o nich dużo się gada
Poczeka, być może w jesieniSowa temat rzuci przelotemPoda miejsce, czas, jakie menuA przez rok nie wspomniała o tym
Często myślał w życiu ze smutkiemŻe nie umie czekać cierpliwieMoże przez to że życie ma krótkieI nie zawsze żyje szczęśliwie
Ma okazję zacząć się zmieniaćBo sowa jest mądra, jak żadnaNie można jej słów nie doceniaćA przy tym jest ostro dosadna
Bez względu, co los daje sowiePotrafi być zawsze spokojnaNie chodzą jej bzdury po głowieAlbo myśli że będzie wojna
Za to również ceniona jest tuŻe niezwykłe zmysły jej daliFruwa bez żadnego szelestuCzym się z reszta nigdy nie chwali
Więc gdy sowa zaprasza w gościNikt by nie śmiał odmówić, skąd żeWiększość przyszłaby z ciekawościBo wiadomo że będzie mądrze
Inni sami mądrzejsi niecoZnając moc, jaką niosą słowaW środku nocy nawet przylecąBy posłuchać, co mówi sowa
A zając ni mądry, ni głupiMimo że jest sowie nierównyTak jak ona się chwalić nie lubiI jak sowa jest też małomówny
Rano się na myśli przychwyciłJak widać mają trochę wspólnegoMoże po dzisiejszej wizycieStanie się jej dobrym kolega
Sowa gdy mu drzwi otworzyłaWidać wie jak przyjmować gościWizytowo ubrana byłaI pełna wyrazów wdzięczności
Zając był niezwykle zdziwionyŻe też sowie zależy na nimNawet kiedyś krakały wronyŻe ta sowa to straszna pani
Może dotyczyło to bydłaChociaż wronom się też należyBo dla niego otwarte skrzydłaSerdeczność jaką chce się przeżyć
Siedzieli gadali do ranaGdy przeszli na ty po deserzeOna siadła mu na kolana On spojrzał jej w oczy szczerze
I przyrzekli sobie w przyjaźni Aby zawsze się w życiu wspieraćBo teraz być musza odważniKiedy las zacznie o nich szmerać Gdy przeżyją blisko poł rokuGdy zobaczą trwałe uczuciaTo podejmą decyzję krokuBy tak trzymać do końca życia
Mądrości nie można nauczyć
Ludzi mądrości nie da się nauczyćBo mądrość się bierze z przeżyciaChociaż olśnienia nie można wykluczyćGdy nagle wyskoczy z ukrycia
Z pewnością co można, kiedy już prosząBy zabrzmiał twój ton należycieTo wybrać słowa które się odnosząDo wniosków zebranych przez życie
To oczywiście nie jest takie prosteBo mądrość mądrości nie równaJedna w granicy zasięgu ma rozstępW drugiej pełna dziur jest myśl główna Każdy człowiek coś uznaje za mądreDla niego jest prawdą w co wierzyPójdzie walczyć o swe prawdy przed sądemUzbroi w nią swoich żołnierzy
W wielu krajach tysiące w grobach leżyKtórym prawda się z rąk wymknęłaKażdy jeden pustym słowom zawierzyłPewny że czyni wielkie dzieła Jak to możliwe że nadal nie wiemyPomimo tylu mądrych ludziJak wygląda prawda, którą czujemyA jak ta co nas myślą łudzi
Czy ludziom po prostu czasu nie starczaŻe nikt tego nie posortujeMoże ci mądrzy nie chcą się obarczaćPracą której nikt nie kupuje Czas nam ucieka jeden wiek za drugimNa klepaniu prawd oklepanychCiasnych i nudnych jak klatka papugiBez własnych wartości dodanych
Nadzieja była w każdym pokoleniuŻe nas nowa mądrość ocaliA uparta przeszłość trzyma ich w cieniuTych co się na prawdzie nie znali
To oczywiście nie jest takie prosteBo mądrość mądrości nie równaJedna w granicy zasięgu ma rozstępW drugiej pełna dziur jest myśl główna Każdy człowiek coś uznaje za mądreDla niego jest prawdą w co wierzyPójdzie walczyć o swe prawdy przed sądemUzbroi w nią swoich żołnierzy
W wielu krajach tysiące w grobach leżyKtórym prawda się z rąk wymknęłaKażdy jeden pustym słowom zawierzyłPewny że czyni wielkie dzieła Jak to możliwe że nadal nie wiemyPomimo tylu mądrych ludziJak wygląda prawda, którą czujemyA jak ta co nas myślą łudzi
Czy ludziom po prostu czasu nie starczaŻe nikt tego nie posortujeMoże ci mądrzy nie chcą się obarczaćPracą której nikt nie kupuje Czas nam ucieka jeden wiek za drugimNa klepaniu prawd oklepanychCiasnych i nudnych jak klatka papugiBez własnych wartości dodanych
Nadzieja była w każdym pokoleniuŻe nas nowa mądrość ocaliA uparta przeszłość trzyma ich w cieniuTych co się na prawdzie nie znali
Nowe i stare
Ktoś od początku chciałby nas przekonaćŻe inni są lepsi na ziemiŻe się nie uda nam wiele dokonaćChyba że przy pomocy chemii
Że nie jesteśmy warci darów niebaLub wysiłku wszystkich dokołaTo inni mają czego w życiu potrzebaNam tego nie da nawet szkoła
Zanim ich złapiemy na tym oszustwieKtóre jest raczej wszechobecnePrzelecą nam lata życia w ubóstwieSpełniając innym plany niecne
Najpierw posłuszni lub oczarowaniZgadzamy się na życie słabeMówimy często że rząd jest do baniI że tym światem rządzi diabeł
A to my się chowamy za plecamiTych co w kraju stoją wysokoI o kamień który leży za namiPotykamy się krok po kroku
Słodkiej wolności mało kto doceniaTrudno dociec czyja w tym winaWielu polega bez zastanowieniaNa spuściźnie z ojca na syna
A co nam ojciec spuścił oprócz lania?Jak było za mojej młodościNiespełnione własne oczekiwaniaWciskane często bez litości
Ten kto lepszy świat zostawi niż zastałZna się na obfitości świataNie czeka aż zmienią się prawa miastaNie stanie się takim jak tata
Co nie znaczy że się zaraz odetnie Od kraju rodziny, nauki Lecz od wszystkich co patrzą niechętnieNa pracę przy tworzeniu sztuki
Od tych co myślą że świat się nie zmieniaPatrzą co im życie przyniesieA tu życie chce tworzyć bez wytchnienia Wiosna chce być inna niż jesień
Że nie jesteśmy warci darów niebaLub wysiłku wszystkich dokołaTo inni mają czego w życiu potrzebaNam tego nie da nawet szkoła
Zanim ich złapiemy na tym oszustwieKtóre jest raczej wszechobecnePrzelecą nam lata życia w ubóstwieSpełniając innym plany niecne
Najpierw posłuszni lub oczarowaniZgadzamy się na życie słabeMówimy często że rząd jest do baniI że tym światem rządzi diabeł
A to my się chowamy za plecamiTych co w kraju stoją wysokoI o kamień który leży za namiPotykamy się krok po kroku
Słodkiej wolności mało kto doceniaTrudno dociec czyja w tym winaWielu polega bez zastanowieniaNa spuściźnie z ojca na syna
A co nam ojciec spuścił oprócz lania?Jak było za mojej młodościNiespełnione własne oczekiwaniaWciskane często bez litości
Ten kto lepszy świat zostawi niż zastałZna się na obfitości świataNie czeka aż zmienią się prawa miastaNie stanie się takim jak tata
Co nie znaczy że się zaraz odetnie Od kraju rodziny, nauki Lecz od wszystkich co patrzą niechętnieNa pracę przy tworzeniu sztuki
Od tych co myślą że świat się nie zmieniaPatrzą co im życie przyniesieA tu życie chce tworzyć bez wytchnienia Wiosna chce być inna niż jesień
Dla kogo te wiersze
Resztką energii bez zapału do pracy Szukając w eterze złotego promieniaSiedzę przy biurku aż do późnej nocySpisując starannie za głosem natchnienia
Wiersze, co się tworzą nie w głowie a w duchuWiersze, których główny powód do istnienia To nabrać radości i w jednym odruchuDać tym, co się boja bólu i cierpienia
Gdyby strachy przyszły i poszły, pół biedyNie zabierze się sama myśl do zamachu Wiec po myśli się zmyśla emocje, a wtedyMamy soki by napędzić wszystkim strachu
Wymieszaj dobrze w głowie winę ze wstydemI mów o swej krzywdzie, niech to wszyscy wiedząTam ci wstyd żeś Polakiem, tu strach żeś ŻydemI jak zawsze się boisz tych, co za miedzą Z sąsiadami nie zaczynaj, krew nie woda Możesz tylko tak ogólnie przylać światu. Bo marnować takiej furii trochę szkodaZawsze sobie możesz dać do wiwatu.
Emocje natrętne, siła też w nich złudna Miały ci dać sygnał i odejść bez płaczu Jednak się trzymają, jak plama paskudna Potem myśli stworzą i znów się zahaczą
Dość tego szarpania ludźmi i nerwamiPrzyszedł czas na zmiany, od dziś mówię wszystkimGdzie miejsce emocji rządzącymi namiBo zmęczone umysły czekają na czystki
Teraz ja będę mówić emocjom, co chcęJest na nie sposób skoro mi się udałoRaz myśl, dwa emocja, trzy dziękuję, już wiemOdeszła i jak widać nic się nie stało.
Wiersze, co się tworzą nie w głowie a w duchuWiersze, których główny powód do istnienia To nabrać radości i w jednym odruchuDać tym, co się boja bólu i cierpienia
Gdyby strachy przyszły i poszły, pół biedyNie zabierze się sama myśl do zamachu Wiec po myśli się zmyśla emocje, a wtedyMamy soki by napędzić wszystkim strachu
Wymieszaj dobrze w głowie winę ze wstydemI mów o swej krzywdzie, niech to wszyscy wiedząTam ci wstyd żeś Polakiem, tu strach żeś ŻydemI jak zawsze się boisz tych, co za miedzą Z sąsiadami nie zaczynaj, krew nie woda Możesz tylko tak ogólnie przylać światu. Bo marnować takiej furii trochę szkodaZawsze sobie możesz dać do wiwatu.
Emocje natrętne, siła też w nich złudna Miały ci dać sygnał i odejść bez płaczu Jednak się trzymają, jak plama paskudna Potem myśli stworzą i znów się zahaczą
Dość tego szarpania ludźmi i nerwamiPrzyszedł czas na zmiany, od dziś mówię wszystkimGdzie miejsce emocji rządzącymi namiBo zmęczone umysły czekają na czystki
Teraz ja będę mówić emocjom, co chcęJest na nie sposób skoro mi się udałoRaz myśl, dwa emocja, trzy dziękuję, już wiemOdeszła i jak widać nic się nie stało.
Tak naprawdę
Część życia przeszła mi na planachCzęść na refleksjach i naukach Mimo że przyszłość nie jest danaBo któż się zna na takich sztukach
To jednak u mnie jest inaczejDla mnie ten świat jest zrozumiałyAlbo czytelny może raczejChociaż ten druk jest jakiś mały
Da się przeczytać… i zapomniećWolność wpisaną w mojej jaźniBo dla tych, którzy myślą o mnie Jak i w miłości tak w przyjaźni
Potrzeba wiary w przeznaczenie Związków, przy których się trzymająA ja wysyłam im spojrzeniemPokwitowania, że coś dają.
A przecież nic, gdy patrzę w sednoNa koncie bytu nie przybyło Bo duszy to jest wszystko jednoChociaż naprawdę było miło…
To jednak u mnie jest inaczejDla mnie ten świat jest zrozumiałyAlbo czytelny może raczejChociaż ten druk jest jakiś mały
Da się przeczytać… i zapomniećWolność wpisaną w mojej jaźniBo dla tych, którzy myślą o mnie Jak i w miłości tak w przyjaźni
Potrzeba wiary w przeznaczenie Związków, przy których się trzymająA ja wysyłam im spojrzeniemPokwitowania, że coś dają.
A przecież nic, gdy patrzę w sednoNa koncie bytu nie przybyło Bo duszy to jest wszystko jednoChociaż naprawdę było miło…
Teraz takich wierszy się nie pisze, mi mowią, takich wierszy nikt nie publikuje...
oj pisze się pisze, bo inaczej by było szkoda i jak widac się publikuje, chociaż innym sposobem,
dla mnie jest to bez rożnicy,
oby byli czytelnicy.
Żyj życiem jak żywy
Pan się usadowił, pani się rozsiadła“Proszę nam tu przynieść gorącego jadła”Obsługa przybiegła, uśmiecha się, kłania,“My tu podajemy tylko zimne dania”
“Jak to zimne dania? Przecież to nie zdrowo!”“My nie tylko zimne, lecz też na surowo!”Ludzie! Zwariowali! Żyją jakby w kinieNie myślą że kiedyś życie im upłynie
Popatrzą za siebie, pomyślą z skruchąLecz skruchy nie będzie bo tam jest na suchoTam jest bez języka i bez podniebieniaI nic nie smakuje jak u pana Henia
Siedzisz jak na filmie, patrzysz i rozumieszTyle ci zostało z tego kina w sumie A inny ma życie, któremu smakujeKtóremu los słodki potrawy gotuje
Ja wiem, bo tam byłam, teraz mam to w głowieCo się napatrzyłam, nikomu nie powiemNie że tajemnica i tylko na uchoNie ma o czym mówić, bo tam jest na sucho
Ni piwa ni wina, ani kropli wodyNie dadzą się napić choćby dla ochłodyWiesz ogromnie dużo, ale co ci z tegoGdy już nie podkusi cię nawet do złego
Całe życie przeszło myślisz sobie w duchuGłową nie pomyślisz bo głowa bez ruchuCzy ja tak naprawdę pożyłem ze smakiemTeraz bym się najadł nawet figi z makiem
A już życia nie ma gdzie mogłeś smakowaćMoże ci się uda jeszcze raz spróbowaćA jak ci się uda to pamiętaj jednoŻyj życiem jak żywy w tym jest życia sedno
“Jak to zimne dania? Przecież to nie zdrowo!”“My nie tylko zimne, lecz też na surowo!”Ludzie! Zwariowali! Żyją jakby w kinieNie myślą że kiedyś życie im upłynie
Popatrzą za siebie, pomyślą z skruchąLecz skruchy nie będzie bo tam jest na suchoTam jest bez języka i bez podniebieniaI nic nie smakuje jak u pana Henia
Siedzisz jak na filmie, patrzysz i rozumieszTyle ci zostało z tego kina w sumie A inny ma życie, któremu smakujeKtóremu los słodki potrawy gotuje
Ja wiem, bo tam byłam, teraz mam to w głowieCo się napatrzyłam, nikomu nie powiemNie że tajemnica i tylko na uchoNie ma o czym mówić, bo tam jest na sucho
Ni piwa ni wina, ani kropli wodyNie dadzą się napić choćby dla ochłodyWiesz ogromnie dużo, ale co ci z tegoGdy już nie podkusi cię nawet do złego
Całe życie przeszło myślisz sobie w duchuGłową nie pomyślisz bo głowa bez ruchuCzy ja tak naprawdę pożyłem ze smakiemTeraz bym się najadł nawet figi z makiem
A już życia nie ma gdzie mogłeś smakowaćMoże ci się uda jeszcze raz spróbowaćA jak ci się uda to pamiętaj jednoŻyj życiem jak żywy w tym jest życia sedno
Zaproszony w gości
Przyszedł sąsiad do sąsiadkiZaproszony w gościPrzyniósł kwiaty, czekoladkiI słowa wdzięczności
Nikt go dawno nie zaprosiłLudzie są zajęciRaz się kuzyn z myślą nosił Ale się wykręcił
- Bardzo miło z pani stronyŻe o innych myśli"To dla pana są ukłonyBo inni nie przyszli"
- A to inni też mieć byliPoczuł powiew chłodny"Byli byli i się zmyliA pan pewnie głodny"
Sadza gościa pełna gracji"Cos nam przygotuje"- Nie dziękuje po kolacji"Pan pewnie żartuje"
- Pomyślałem się nie znamyNa głodno niegrzecznie"Panie Krzysiu! Jak z kwiatamiTo zjeść cos koniecznie"
Sąsiadowi bardzo miłoSąsiadka gościnnaSerce mocniej mu zabiłoMyślał ze jest inna
Myślał ze jest niedostępnaŻe jest z innej klasyMyślał, że nie będzie chętnaBy się spotkać czasem
A tu proszę, zaproszenieI to przy sobocieZawsze wyżej stoi w cenie Niż w dni po robocie
Wiele marzył w swoim życiuSpojrzał na nią czuleNa kolejnym się przychwyciłWyjdzie mu to bólem
Z kobietami nie miał łatwoCzuł się zawsze słabyRaz kolega go zagadnąłCzy ty lubisz baby?
Całym sercem, często skrycieLub po cichu, raczejByło tak przez całe życieDziś będzie inaczej
Przyszedł moment bardzo ważnyJuż się nie odroczyNigdy nie był tak odważny Jak się teraz poczuł
Pani Aniu, jeśli mogęZ myślą o niedzieliMoże byśmy wspólną drogęOd jutra zaczęli
"Nie chce wiedzieć nic o jutrzeBo dziś jest jak we śnieDni są teraz coraz krótszeNiech pan przyjdzie wcześniej”
Nikt go dawno nie zaprosiłLudzie są zajęciRaz się kuzyn z myślą nosił Ale się wykręcił
- Bardzo miło z pani stronyŻe o innych myśli"To dla pana są ukłonyBo inni nie przyszli"
- A to inni też mieć byliPoczuł powiew chłodny"Byli byli i się zmyliA pan pewnie głodny"
Sadza gościa pełna gracji"Cos nam przygotuje"- Nie dziękuje po kolacji"Pan pewnie żartuje"
- Pomyślałem się nie znamyNa głodno niegrzecznie"Panie Krzysiu! Jak z kwiatamiTo zjeść cos koniecznie"
Sąsiadowi bardzo miłoSąsiadka gościnnaSerce mocniej mu zabiłoMyślał ze jest inna
Myślał ze jest niedostępnaŻe jest z innej klasyMyślał, że nie będzie chętnaBy się spotkać czasem
A tu proszę, zaproszenieI to przy sobocieZawsze wyżej stoi w cenie Niż w dni po robocie
Wiele marzył w swoim życiuSpojrzał na nią czuleNa kolejnym się przychwyciłWyjdzie mu to bólem
Z kobietami nie miał łatwoCzuł się zawsze słabyRaz kolega go zagadnąłCzy ty lubisz baby?
Całym sercem, często skrycieLub po cichu, raczejByło tak przez całe życieDziś będzie inaczej
Przyszedł moment bardzo ważnyJuż się nie odroczyNigdy nie był tak odważny Jak się teraz poczuł
Pani Aniu, jeśli mogęZ myślą o niedzieliMoże byśmy wspólną drogęOd jutra zaczęli
"Nie chce wiedzieć nic o jutrzeBo dziś jest jak we śnieDni są teraz coraz krótszeNiech pan przyjdzie wcześniej”
Wartości
Gdy zajrzysz do szafy poczucia wartościTo tam pustką świeci, dziwisz się dlaczegoMoże to dlatego że ci los dał w kościA może przez ludzi nie wartych niczego
Mimo że przez lata nazbierałeś ciuchówNapchałeś do szafy i butów i pochwałDla wartości własnej dodałeś w odruchuRomans z tą aktorką, który ponad rok trwał
Teraz jak zaglądasz to w szafie puściutkoNawet tak się mówi, że świeci pustkamiBardzo tu pasuje bo można tak krótkoWyjaśnić narodom co stworzyli sami
Im szafa wartości jest bardziej wypchanaTym ciemniej ci będzie i w głowie i w domuWartość jeśli własna nie może być danaAni też nie można jej sprzedać nikomu
Jeśli masz wartości własnej nie za wieleI chcesz się wzbogacić w prawdziwym znaczeniuAbyś stąd nie odszedł z niespełnionym celemPójdź rano nad rzekę, usiądź na kamieniu
I popatrz jak płynie raz wolna, raz wartkaNie ma za złe niebu że nie ta pogodaNakarmi, napoi, przygarnie co spotka,Bez żadnego wstydu ze to tylko woda
Nie ma winy ze płytka, dumy ze głębokaNic nie udowadnia, nie podkreśla brzegiemNie ukrywa intencji, nie żyje na pokazPłynie po korycie swoim własnym biegiem
Być może zobaczysz w połyskliwej wodzieSkarby których nigdy nie chowają muryJeśli się obudzisz to masz je na codzieńBez rocznych limitów, opłacone z góry!
Mimo że przez lata nazbierałeś ciuchówNapchałeś do szafy i butów i pochwałDla wartości własnej dodałeś w odruchuRomans z tą aktorką, który ponad rok trwał
Teraz jak zaglądasz to w szafie puściutkoNawet tak się mówi, że świeci pustkamiBardzo tu pasuje bo można tak krótkoWyjaśnić narodom co stworzyli sami
Im szafa wartości jest bardziej wypchanaTym ciemniej ci będzie i w głowie i w domuWartość jeśli własna nie może być danaAni też nie można jej sprzedać nikomu
Jeśli masz wartości własnej nie za wieleI chcesz się wzbogacić w prawdziwym znaczeniuAbyś stąd nie odszedł z niespełnionym celemPójdź rano nad rzekę, usiądź na kamieniu
I popatrz jak płynie raz wolna, raz wartkaNie ma za złe niebu że nie ta pogodaNakarmi, napoi, przygarnie co spotka,Bez żadnego wstydu ze to tylko woda
Nie ma winy ze płytka, dumy ze głębokaNic nie udowadnia, nie podkreśla brzegiemNie ukrywa intencji, nie żyje na pokazPłynie po korycie swoim własnym biegiem
Być może zobaczysz w połyskliwej wodzieSkarby których nigdy nie chowają muryJeśli się obudzisz to masz je na codzieńBez rocznych limitów, opłacone z góry!
Siła twórczości
Dla siły twórczości nie ma przeciwnikówNie ma klubów, kibiców i meczów w niedzieleNikt nie sprawdza w gazecie tablicy wynikówBo w twórczości ugoda jest najwyższym celem
Dla siły twórczości nie jest wszystko jednoJej zgoda ma mądrość prosto z geometriiJeśli jedna kreska ma określić sednoTo wszystkie kolejne szukają symetrii
Jest zgodna z harmonią, rytmem i naturąCo niewyrażone na wyraz chce przelać Nie zna konkurencji nie dąży być górąUwielbia kolory i piękno powielać Krytyka harmonii, symetrii i ładuZrodzona ze złości zazdrosnego egoNarobiła brzydoty, jazgotu i czaduPseudo-sztuki podobnej grom wie do czego
Jeśli ja się zmagam z twórczością, z regułyNie ma w tym intencji, aby się z nią rozstaćZazwyczaj mi idzie o drobne szczegółyA twórczość jest zawsze gotowa im sprostać
Bo taka jest prawda że twórczości siłaDaje mocy wszystkim, czyś drwal czy poetaJak sięgnę pamięcią taka zawsze byłaWierna i mądra jak dorosła kobieta.
Dla siły twórczości nie jest wszystko jednoJej zgoda ma mądrość prosto z geometriiJeśli jedna kreska ma określić sednoTo wszystkie kolejne szukają symetrii
Jest zgodna z harmonią, rytmem i naturąCo niewyrażone na wyraz chce przelać Nie zna konkurencji nie dąży być górąUwielbia kolory i piękno powielać Krytyka harmonii, symetrii i ładuZrodzona ze złości zazdrosnego egoNarobiła brzydoty, jazgotu i czaduPseudo-sztuki podobnej grom wie do czego
Jeśli ja się zmagam z twórczością, z regułyNie ma w tym intencji, aby się z nią rozstaćZazwyczaj mi idzie o drobne szczegółyA twórczość jest zawsze gotowa im sprostać
Bo taka jest prawda że twórczości siłaDaje mocy wszystkim, czyś drwal czy poetaJak sięgnę pamięcią taka zawsze byłaWierna i mądra jak dorosła kobieta.